6 września 2013

01




    Duże, męskie ręce oplatały mnie cały czas. To było okropne. W dodatku miałam zasłonięte oczy. Wierciłam się w nieznajomych objęciach próbując się wydostać. Jednakże szanse były marne.

 - Puść mnie! -krzyknęłam. Nie wiem czy liczyłam na to, że nieznajoma mi osoba mnie puści, czy ktokolwiek mnie usłyszy. Niezgrabnie jednak wygięłam się, po czym zdecydowanym ruchem kopnęłam nieznajomego mężczyznę prosto w krocze. Usłyszałam jego jęk oraz dźwięk jak upada. Zmora każdego mężczyzny, pomyślałam. Szybko ściągnęłam opaskę zasłaniającą mi dotychczas moje oczy i  pędem pobiegłam do drzwi, które otworzyły się nagle z trzaskiem ukazując w nich silnie zbudowanego blondyna. Sprawnie złapał mnie za nadgarstek jedną ręką. Sekundę później poczułam jego drugą dłoń na moim policzku. Bezzwłocznie opadłam na podłogę z głośnym hukiem.

 - Co się tu dzieje? -usłyszałam "znajomy" głos. Byłam pewna, że już gdzieś go słyszałam.

 - Zamknij się -ostrzegł go mężczyzna, który chwilę temu spoliczkował mnie. Chciałam zobaczyć do kogo należy ten "znajomy" głos, gdy znów zostałam złapana i zasłonięto mi oczy. Następnie zostałam rzucona na dość niewygodny materac.

 - Kto to?

 - Dziewczyna, którą zgarnęliśmy -powiedział dumnie, mężczyzna, który przytrzymywał mnie.

 - Dlaczego?

 - Nie zgadniesz -powiedział rozentuzjazmowany głos po mojej prawej stronie.

 - To jest córka Louisa Tomlinsona! -krzyknął blondyn.

- Niemożliwe -powiedział do siebie "znajomy głos" -Zayn będzie naprawdę zadowolony. Zabierzcie ją do Zayna! -po chwili zostałam pociągnięta za ramiona.

 - Będziesz grzeczna i nie będziesz już kopać? -spytał mnie mężczyzna,  którego wcześniej znokautowałam.

 - Jasne, że nie kopnie, Paul. Inaczej ją zabijemy i wyślemy jej ciało jej ojcu -dreszcz przeszedł moje ciało. Co oni zamierzają ze mną zrobić? Paul szarpnął mnie, przez co prawie upadłam. Szłam za, nim na opak. Nie widziałam nic, a bałam się, że zaraz upadnę. Po niecałej chwili, mocne ramiona Paula podniosły mnie. Zaczęłam się wyginać, gdy usłyszałam jego głęboki głos, tuż nad moim uchem.

 -Przestań się do kurwy nędzy wiercić. Możesz iść, ale jak spadniesz z tych schodów, to będzie tylko twoja wina -po wypowiedzeniu ostatniego słowa, uspokoiłam się. Widocznie to spowodowało śmiech u mężczyzny -Proszę, Madame -powiedział ze śmiechem, stawiając mnie na ziemi.

 - Paul, idziesz do cholery?! -krzyknął, tajemniczy głos.

 - Idę! -odkrzyknął, ściągając mi przy tym opaskę. Natychmiastowo zaczęłam się przyglądać otoczeniu. Stałam w bardzo ciasnym korytarzu, w którym dominował brąz ścian -Chodź -pociągnął mnie w stronę drzwi, prowadzących do niewielkiego pokoju, który zgaduję był jakimś niewielkiego rozmiaru gabinetem.

 - Witaj, Lorraine

 - Wujek? -zbawienie, byłam święcie przekonana, że to jest zbawienie. Mój wujek. Zayn. On tu jest, żeby mi pomóc -Musisz mi pomóc, oni ... -usłyszałam szyderczy śmiech wychodzący z jego ust, następnie wszyscy mężczyźni, znajdując się w tym pokoju również zaczęli się śmiać.

 - Lorraine, moje słońce i gwiazdy. Ty chyba nadal nie jesteś świadoma wszystkiego co cię tu otacza. To zrozumiałe, gdyżbym był na miejscu "twojego ojca" -przełknął gulę -też bym nie chciał ci tego mówić.

 - Przepraszam, co? Nie rozumiem, o co chodzi, do cholery nawet nie wiem, gdzie jestem? Należą mi się jakieś wyjaśnienia! -krzyknęłam podirytowana.

 - Oh tak, należą ci się. Powiedz co chcesz wiedzieć, a postaram ci się odpowiedzieć najlepiej jak potrafię -posłał mi szyderczy uśmiech.

 - Gdzie jestem? a także, po co tu jestem?

 - Jesteś w moim domu, Lori. A odpowiadając na drugie pytanie, to naprawdę zabawna historia. Parę lat temu, Boże, co ja mówię trzynaście lat temu, gdy ty moja droga Lorraine miałaś pięć lat, twój wspaniały tatuś postanowił pokochać ponownie twoją mamusię, zabierając mi przy tym kawałek mojego serca. Kawałek serca, które było wypełnione szczęściem. Płynącym szczęściem. Szczęściem wypełnionym dobrem, przyjaźnią, a przede wszystkim miłością do twojej matki. Tak. Byłem w niej niemiłosiernie zakochany. Twoja matka była niesamowitą kobietą. Pełną sukcesów i urody. Potrafiła zadziwiać nawet w nieodpowiednich momentach. Gdy wróciła do Londynu od razu się ucieszyłem, jak cholerny głupiec. Myślałem, że zakocha się we mnie jak ja w niej. Żyłem z tą nadzieją do dnia, gdy twój ojciec zamieszkał z wami. Na pewno pamiętasz ten dzień, w którym rozrosło się zamieszanie w twoim domu. Twoja matka płakała. Zaprowadziła was do piwnicy, w której ukryłyście się. A wasz "dzielny bohater" został rozstrzelany. Miał zginąć. Niestety, Bóg póki co nie chce mieć go w objęciach i przeżył. Kończąc; Jesteś tu dla tego, że muszę się zemścić. A co najbardziej boli rodzica? -podniósł mój podbródek, tak że patrzyłam teraz mu prosto w oczy -utrata dziecka Lorraine.

 - Zabijesz mnie? -spytałam przerażona.

 - Moja maleńka, oczywiście, że cie nie zabiję. Jestem twoim wujkiem. Zabicie cię jest nic niewarte. Uwierz jesteś zdecydowanie dużo warta jako żywa -puścił moją twarz i skierował się do swoich ludzi -Paul, Klaus przygotujcie mojej dziewczynce pokój, tylko dopilnujcie, by miał kraty w oknach oraz zamknijcie drzwi, jak będziecie wychodzić -wydał rozkaz -A teraz, Dobranoc maleńka




    Naciągnęłam cienką kołdrę na głowę, otulając nią całe ciało. Było strasznie zimno. Wątpię, żeby w tym domu było jakiekolwiek ogrzewanie. Fakt, że byłam jedynie ubrana w krótkie spodenki i szeroką bluzkę z motywem Nowego Jorku nie polepszał mojej sytuacji w jakiej się znalazłam. Nie miałam piżamy. Praktyczniej, by było jakbym dostała jakąś wizję, że zostanę porwana. Wówczas zabrałabym ze sobą parę ubrań na zmianę, gdyż nie wiem, ile jeszcze tu zostanę. Boże, o czym ja myślę. Gdybym miała tą wizję, uciekłabym z powrotem do Wielkiej Brytanii. Do mojego kochanego rodzinnego miasta. Łzy stanęły w kącikach moich oczu. Nie o takim życiu marzyłam podczas wakacji. Miałam spędzić je w Madison, u wujka -Nathana. Chciałam uciec od całego życia przestępczego. Miałam tego dość, a w gruncie rzeczy wcale się z tym nie rozstałam. Tylko na sprawiałam wujkowi problemów. Przetarłam łzy, które zaczęły ciurkiem spływać. Poprawiłam poduszkę i ponownie ułożyłam na niej głowę. Byłam bardzo zmęczona i obolała. Chciałam, żeby był tu mój tata. Wiem, że brzmię banalnie, gdyż mam osiemnaście lat, a bardzo chcę, żeby był tu mój tata. Prawda jest taka, że jestem z, nim bardzo zżyta. Zawszę, ale to zawszę towarzyszyłam mu w jego gabinecie, gdy w skupieniu przeglądał sterty papierów. Nie byłam znudzona siedzeniem z, nim wręcz przeciwnie. Uwielbiałam przebywać z moim tatą i przeglądać jego książki oraz pamiętniki, które do teraz pisze. Nagle powieki stały się coraz cięższe, powodując zaśnięcie.  
    Następnego ranka obudziło mnie trzaskanie drzwiami. Wnioskuję, że nie jestem jedyną osobą, która ma pokój na tym skrzydle domu. Podniosłam się do pozycji siedzącej, Dopiero teraz zaczęłam rozglądać się po moim "pokoju". Ściany były zielone, ale to nie była soczysta zieleń, była to raczej zgniła, jak trawa po zimie zieleń. Za oknami znajdowały się stabilne kraty. Byłam ciekawa czy tylko w tym pokoju są takie "dodatki" za oknami. Zaraz przy oknie znajdowała się wielka szafa, która wyglądała jakby zaraz miała się rozwalić. Zapewne, przeżyła kilka dekad. W rogu, tuż nad moim łóżkiem znajdowała się żarówka, która była jedynym źródłem oświetlającym pomieszczenie. Moje łóżko, stanowił materac. Nic więcej. Trochę to dziwne, gdyż w moim domu, każdy, ale to każdy, nawet zakładnik mojego taty, miał normalne łóżko. Nie zwykły materac, rzucony na zimną, drewnianą podłogę. 

 - Witaj, Loki -powiedział Paul, wchodząc do pokoju z tacą jedzenia. 

 - Loki? Od, kiedy wymyślasz mi przezwiska -prychnęłam. 

 - Skoro masz tu zostać na dłużej -powiedział o ciągle -Przyniosłem ci jedzenie -stanął przede mną. 

 - Nie będę jadła -mruknęłam dumnie. 

 - Cóż, jeśli faktycznie masz tu zostać do końca wakacji musisz jeść, jeśli nie, to umrzesz z głodu -prychnął -Ale, jeśli odpowiada ci taki układ, z wielką przyjemnością oddam jedzenie Benowi, który zapewne się niezmiernie ucieszy -mruknął, po czym skierował się do wyjścia. 

 - Zaczekaj! -krzyknęłam, powodując, że mężczyzna się odwrócił w moją stronę.

 - Tak, Madame? 

 - Możesz zostawić jedzenie oraz nie nazywaj mnie tak! -warknęłam oburzona. Młody mężczyzna zaczął się histerycznie śmiać. 

 - Doskonały wybór, Lori -uśmiechnął się, po czym usiadł obok mnie na materacu. 

 - Dlaczego mam tu zostać do końca wakacji? -spytałam, biorą kanapkę, zgaduję, że z serem i ogórkiem. 

 - O, jeśli o to chodzi, to zapewne, że twoja wiza Lori jest tylko na miesiąc -opowiedział, patrząc na ręce. 

 - Czegoś mi nie mówisz 

 - Wydaję ci się 

 - Wiem, że jestem więźniem i tak dalej, ale no weź, chcę wiedzieć. Mam do tego prawo! 

 - Jeśli ci powiem, odetną mi jaja -zrobił kwaśną minę. 

 - A masz je? Jeśli je masz, to powiedz. Proszę -spojrzałam mu prosto w oczy. 

 - Lori, lubię cię. Naprawdę, ale jeśli się wygadasz dostaniesz karę, a mnie prawdopodobnie zabiją. 

 - Nie pisnę słowa -przyrzekłam. 

 - Usłyszałem jak Zayn mówił, że chce sprawić, żeby twój ojciec przyleciał tu do Wisconsin Dells...

 - Czekaj, to my jesteśmy w Wisconsin?! 

 - Tak, prawdę mówiąc nie wiedziałaś, że twój wujek tu mieszka? 

 - Nie -spuściłam głowę. 

 - Kontynuując; Chcą twojego ojca. Chcą go po raz kolejny zabić, ale przy śniadaniu Klaus mówił, że Zayn chce mieć cię u swojego boku.  

 - Mój Boże -chwyciłam się za czoło. 

 - Nie martw się. Na pewno nie zostaniesz tu. Musiałabyś mieć wizę na dłużej, a to mało prawdopodobne, że ją dostaniesz, Lori -posłał mi słaby uśmiech. 

    Obyś miał rację.






17 komentarzy:

  1. Na początku nie wiedziałam co to za blog. A to jest mój ulubiony! Jaka ja jestem spostrzegawcza. Boski rozdział!♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie spodziewałam się tego zaskoczyłaś mnie jestem ciekawa co się stanie. I niech Lou nie umiera to drań ale polubiłam go :)

    OdpowiedzUsuń
  3. boski nie moge doczekać się nn :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff...Kamień z serca, że Louis żyje ;) Biedna Loren :( Nie spodziewałam się, że od razu będzie kryminalnie, więc pozytywnie mnie zaskoczyłaś :) Rozdział super, dawaj następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już czekam i mam i mam nadzieję że następny się szybko pojawi . :D

    OdpowiedzUsuń
  6. najfajniejszy blog jaki kol wiek czytałam !!! next next !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej jak to szybko zlecialo. Kiedy ma początku pisałaś, ze pierwszy rozdział dodasz dopiero we wrześniu, to myślałam, ze cię udusze, a tu bummm i juz jest :D Jej a prawdę warto było tyle czekać :) jestem okropnie ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy i mam nadzieje, ze choć troche rozwiniesz watek Lou i Alex, bo juz zaczęłam za nimi tęsknić. Do następnej notki :)Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział! C: Nie mogę doczekać się kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. hmm, chyba jednak bardziej do mnie przemawiała 1 część ;) ogólnie to taka duża zmiana, jakby dwie zupełnie różne osoby.

    rozdział całkiem fajny, mam nadzieję, że z czasem się rozkręci :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow, wow ! Zayn ty pojebańcu! Przecież on był z Perrie, prawda? Więc co mu odjebalo? Ogólnie rozdział znakomity i z niecierpliwością czekam na następny <3
    Pozdrowienia
    Werix ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. To też dorzucę swoje 3 grosze, żebyś napisała nexta ;)

    Pozdrawiam ciepło i w wolnej chwili zapraszam do mnie xxx

    http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ugh! Bambi! Nie wiem, jak mam ci to napisać delikatnie, bez przekleństw....chyba tak nie umiem....Rozdział jest po prostu ZajebistoWykurwisty! Podziwiam Cię, że masz tak wielką wyobraźnię ( o czym już wiedziałam, jak byłyśmy młodsze... x D ).
    Hmm......co by tu jeszcze, masz niesamowity talent, bla bla bla, jesteś niezwykłą pisarką, bla bla bla, ymm...masz niesamowitą lekkość pióra, bla bla bla....
    I dawaj szybko kolejny rozdział sito! ; )

    OdpowiedzUsuń
  13. Bisty rozdział. Czekam na nexta <333

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Wielka motywacja