-Wstawaj, Lorraine! - krzyknął, Zayn odsłaniając szare prześcieradła, które pełniły funkcje zasłon.
-Czemu tu jesteś?
-Nie rozumiem - powiedział, stając przede mną.
-Jestem tu od pięciu dni i nigdy nie przyszedłeś tutaj. Zazwyczaj przychodzi tutaj Paul.
-Paul. Zdaje mi się, że się zaprzyjaźniliście - powiedział, zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Dlaczego muszę spędzać w tym pokoju całe dni? Chciałabym stąd w końcu wyjść, mam wakacje!
-Skąd mam pewność, że nie uciekniesz? - spuściłam głowę, zasłaniając twarz włosami. - No właśnie, Lorraine. Ale w porządku. Pozwolę ci dziś spędzić dzień na dolę. Jeśli dobrze się spiszesz, pozwolę ci jechać za dwa dni z nami do miasta, a nawet pozwolę urządzić ci pokój - posłał mi szyderczy uśmiech. Pomyśleć, że uważam go nadal za wujka. - Chodź. Wstałam na równe nogi, podciągając przy tym spodenki. Zayn kątem oka spoglądał na mnie. Przyznam, że czułam się niekomfortowo. Onieśmiela mnie. Przeszywając mnie swoim wzrokiem, czerwienię się. Zawszę tak na mnie działał. - O czym myślisz? -spytał.
-O niczym ważnym - zarumieniłam się.
-Przyznam, że ciekawi mnie o czym myślisz i dlaczego się czerwienisz - powiedział, schodząc po schodach. Przygryzłam niesfornie wargę, po czym zgarnęłam kosmyk włosów za ucho. Idąc już za Zaynem po dolnym korytarzu, słyszałam głośne śmiechy i rozmowy. Więc nie jest tu tak sztywno, jak myślałam.
-Zayn, stary siadaj! - krzyknął Ben.
Po chwili poczułam ciepłą dłoń Zayna ciągnącą mnie na jego kolana.
-Dzisiaj w Merlinie mają pojawić się Grove Street
-Myślałem, że odpuścili po ostatnim incydencie - mruknął.
-Najwidoczniej nie, ale zgaduję, że po dzisiejszym wieczorze nigdy nie pokażą się nam na oczy - wymawiając ostatnie słowo, przeszły mnie ciarki. Wiem, na czym polegają wieczorne wypady do klubów, gangów. Zalegalizują go, a potem, gdy przyjdzie ktoś nie proszony, usuwają go - czyli zabijają.
-Co słychać u ciebie, Loren? - spytał mnie, Ben. Intrygujące, że raz potrafi być zły niczym diabeł, a w obecności Zayna jest potulny jak baranek. Drań.
-W porządku - opowiedziałam na jego pytanie cicho.
-Pomyślałem, że może pojedziesz dziś z nami do Merlina - powiedział mój oddany towarzysz, Paul.
-Nie ma mowy, Paul! Nie ufam jej na, tyle że nie zwieje np. Pod pretekstem wyjścia do ubikacji. Nie jestem dwudziestu letnim idiotom i radzę wam nie brać mnie za takiego. - warknął gniewnie, przyciągając mnie mocniej do siebie. Świetnie.
-Jak uważasz, tylko tak sobie pomyślałem
-To lepiej nie myśl - syknął.
-Kogo tu widzimy, wstał pan Bieber i to o tej porze. Cuda się jednak zdarzają.
-Zamknij się, Ben - powiedział, przeszywając mnie wzrokiem. - Powiedzieliście już jej prawdę?
-O tym, że specjalnie cię wysłaliśmy do jej szkoły, żebyś mógł ją obserwować? - Oczywiście, że nie - powiedział Ben. Jak on mi działa na nerwy.
-Dobra, wystarczająco się nasłuchałaś, Lorraine. Pora wracać do pokoju. - Podniosłam się z jego kolan, po czym Zayn chwycił mnie za rękę i poprowadził do pokoju. Wchodząc znów powrócił straszny smród, którego mój czuły nos nie potrafił znieść.
-Czemu nie mogłam tam zostać? - spytałam oburzona.
-Ben ma niewyparzony język, wolę nie ryzykować, że coś ci powie.
-Masz zamiar wiecznie, ukrywać coś przede mną?
-Nie wiecznie, ale wystarczająco długo.
-Mam cię dość! - krzyknęłam podirytowana i rzuciłam się na łóżko. Usłyszałam po chwili trzaśnięcie drzwiami. Dzięki Bogu. Chwyciłam się z nerwów za włosy, pociągając za ich końce. Nie mogę zostać tu dłużej. Muszę stąd uciec. Podniosłam się z materacu i poszłam w kierunku łazienki, znajdującej się niedaleko pokoju mojego wujka. W głębi duszy strasznie się radowałam, że miałam do dyspozycji łazienkę, do której mogłam wychodzić i nie byłam w niej kontrolowana. Zamknęłam drzwi za sobą i podeszłam do niewielkiego okna. Poprawiłam dżinsy i stanęłam na wannie. Otwierając okno cieszyłam się, jak małe dziecko. Jestem idiotkom, że dopiero teraz wpadłam, żeby wyjść przez okno w łazience. Wychylając się, zdałam sobie sprawę, że nie będzie to zaś takie łatwe. Byłam na pierwszym piętrze, a jedyną rzeczą po jakiej mogłabym zejść była skrzynia prądu, wisząca mniej więcej w połowie przestrzeni, która dzieliła mnie od ziemi. Muszę zaryzykować. Nie chcę tu spędzić nie wiadomo ile, wykończa mnie już to. Przerzuciłam nogi przez parapet i tylko czekałam, żeby mieć tą odwagę, żeby zeskoczyć.
-Loren, otwórz drzwi, muszę natychmiast z tobą porozmawiać - usłyszałam walenie w drzwi, przez mojego wujka.
Pomodliłam się w duchu i skoczyłam. Miałam taki nacisk adrenaliny, który rozpalał mnie od środka. Nie wylądowałam na tej skrzyni do końca jak chciałam, jednak nie było najgorzej. Upadłam na kolana, więc czuję tylko pieczenie, z resztą ciała jest w porządku. Zeskoczyłam ze skrzyni na proste nogi i pobiegłam pędem w stronę ulicy. Po mniej więcej piętnastu minutach biegu, opadłam na ziemię. Wszystko mnie bolało. Musiałam się dostać jak najszybciej do jakiejkolwiek budki telefonicznej. Miałam parę centów, które wystarczyłyby mi na dokonanie, choć krótkiej rozmowy. Ciężko oddychając szłam przed siebie. Myślę, że jestem na dobrej drodze, gdyż często przejeżdżały tutaj samochody. Jest dobrze. Idąc, zaczęłam myśleć o tym, jak wielką jestem idiotką. Uciekając nie zabrałam telefonu ani żadnych pieniędzy. Parę centów starczy mi na kilka minut rozmowy z tatą. Zapomniałam jeszcze o wujku Nathanie i moim bracie Luku. Świetnie. Najmądrzejszą osobą jaką jest na świecie jestem ja. Sarkazm. W oddali zauważyłam przystanek autobusowy, a co najważniejsze znajdowała się obok niego budka telefoniczna. Pędem pobiegłam w jej strona. Uradowana, drżąca ręką włożyłam monety do budki i wystukałam numer do mojego taty. Modliłam się w myślach, żeby odebrał. Po trzecim sygnale usłyszałam jego chrypliwy głos.
-Halo?
-Tato, tato słyszysz mnie?
-Loren? Gdzie jesteś? Wszyscy moi ludzie cię szukają.
-Zayn, mnie porwał. Jestem w Wisconsin. Musisz po mnie jak najszybciej przyjechać! - mówiłam na jednym wydechu, słysząc przerywanie rozmowy.
-Loren, idź do centrum Wisconsin i nigdzie się nie ruszaj. Jadę po ciebie... - zakończono połączenie, proszę o włożenie kolejnej monety. A niech to. Zdenerwowana podeszłam do rozkładu jazdy. Jeżdżą tu tylko dwa autobusy, które zawiozłyby mnie do miasta. Jeden już pojechał, a dokładnie trzydzieści minut temu, następny jest za dziesięć, choć tyle. Bałam się, że nie uda mi się wydostać stąd, Zayn mógł w każdej chwili namierzyć mnie i zabrać mnie stąd. Ale jestem Loren Tomlinson i nigdy się nie poddam.
Od Autorki: W końcu jestem i coś napisałam, gdzie się coś dzieje. Jak zwykle 25 komentarzy, dopiero nowy rozdział i nie liczę tu serduszek. Ważne są dla mnie wasze opinie, nawet jak ktoś napisze tylko "fajnie" to i tak już dobrze. DLATEGO KOMENTUJCIE. Następną rzecz to chcę was zaprosić na tłumaczenie przeze mnie opowiadania 25 days with mr arrogant w roli głównej Zayn. Trzecie sprawa, chcielibyście, żebym rozwinęła pierwszą część o Alice i Louisie? Piszcie w komentarzach :)
Rozdział świetny ;D
OdpowiedzUsuńale ja się pytam co tak długo ? ;)
cudo! i tak ja bym chciała o Lou i Alice.
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam :3
OdpowiedzUsuńI już czekam nn xd
tak, więcej Alice i Lou! co się z nimi stało przez te lata??
OdpowiedzUsuńnie karz nam znowu czekać tak długo, jestem strasznie ciekawa co będzie dalej :D
Napisz co sie dzialo z Alice i Louisem przez te wszystkie lata. Juz nie moge sie doczekac kolejnego<3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;* Mam nadzieję że Zayn jej nie złapie. Z niecierpliwością czekam na następną notkę ;)
OdpowiedzUsuńBoskki :*
OdpowiedzUsuńcudny;))))
OdpowiedzUsuńNo nareszcie. XD
OdpowiedzUsuńFajny. <3
Boże i ty jeszcze się pytasz czy chcę abyś rozwinęła wątek Lou i Alex! Od samego początku tej części tylko czekam na to, aż dowiem się jak potoczyły się losy tej dwójki.
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że Loreen udało się uciec teraz tylko żeby Zayn jej czasami nie złapał :)
Rozdział jak zwykle świetny i nie mogę doczekać się następnego :DDD
Śliczny nowy wygląd bloga :)
Lece czytać tłumaczenie bloga, bo strasznie zaintrygował mnie ten tytuł. Strasznie podziwiam osoby, które tłumaczą, bo to jest ogromna odpowiedzialność, a dodatkowo trzeba mieć jeszcze umiejętności :D
Pozdrawiam :********
your-last-first-kiss-1dstory.blogspot.com
Super blog, ciekawe opowiadanie, będę tu wpadać
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://zdairy.blogspot.com/
Dostałaś nominację do Liebster Award na moim blogu http://tattooed-heart.blogspot.com/ !
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj: http://tattooed-heart.blogspot.com/p/liebster-awards.html
Rozdział fenomenalny mam nadzieję, że uda jej się uciec. I tak bardzo bym chciała o rozwinięcie pierwszej części bo jestem ciekawa co stało się tamtej nocy. Czekam na next i weny :)
OdpowiedzUsuńCholera! Komentarz pod 1 rozdziałem miał być tutaj! Więc go wkleję, bo pomyliły mi się posty.... x D
OdpowiedzUsuńUgh! Bambi! Nie wiem, jak mam ci to napisać delikatnie bez przekleństw....chyb ta nie umiem....Rozdział jes po prostu ZajebistoWykurwisty. Podziwiam Cię, że masz tak wielką wyobraźni (o czym już wiedziałam jak byłyśmy młodsze... x D ) Hmm......co by tu jeszcze masz niesamowity talent bla bla bla jesteś niezwykłą pisarką, bla bla bla ymm...masz niesamowitą lekkość pióra, bla bla bla... I dawaj szybko kolejny rozdział sito. : )
daaaaaaaaaaaaaawaj nn :D
OdpowiedzUsuńwreszcie. :D
OdpowiedzUsuńFajny,fajny.Czekam nn. <3
JEZUUU ŚWIETNY.UWIELBIAM GO. :**
OdpowiedzUsuńNono,fajny.Tylko długo trzeba było czekać.;___;
OdpowiedzUsuńCZEKAM NN.
Fajny.Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńfajooooowski
OdpowiedzUsuńWohho.:D Zajebisty.:) Chciałabym abyś rozwinęła część o Alice i Louisie.:D
OdpowiedzUsuń@hopebitchhope
eXXXtra .... Czekam nn.... Plis.... Jestem ciekawa <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;D
never-say-never-uk.blogspot.com
Zajebistyyy rozdzial <3 Czekam na nastepny <3 Daria
OdpowiedzUsuń