15 komentarzy =nowy rozdział
Dwa tygodnie później
Pijąc słodką, czerwoną ciecz, wyglądałam przez okno. Jak zwykle o godzinie dwunastej dwadzieścia, przychodził wesoły listonosz. W pewnym stopniu podziwiam go. Mimo jego wieku, nadal pracuje jako listonosz i roznosi przesyłki. Wielki uśmiech wskoczył mi na twarz, gdy zauważyłam jego siwą czuprynę, kiedy przechodził przez moją furtkę. Szybko wyszłam na werandę i przywitałam Josha.
-Witaj, Josh
-Witaj, Alicjo -ostatnie słowo wymówił z trudnością, ale podobało mi się to.
-Widzę, że nadal jesteś w świetnej formie -powiedziałam, posyłając mu uśmiech.
-No widzisz, mam tyle lat, a czuję się jak młody bóg -odpowiedział.
-To tylko się cieszyć -posłał mi chytry uśmiech, po czym zaczął szukać dla mnie przesyłki.
-Proszę -powiedział, podając mi średniej wielkości pudełko, oraz list?
-Jakiś list do mnie? -spytałam zdziwiona.
-Z sądu, jak widzę po pieczątce. Czy coś się stało?
-Nie wiem -odpowiedziałam, otwierając list.
Dokładnie analizując każde zdanie, mój oddech stawał się coraz płytszy, a serce biło niemiłosiernie.
-Wszystko w porządku? -dotknął mojego ramienia.
-Nie, to znaczy tak -powiedziałam zmieszana -Gdzie podpisać?
-Tutaj -wskazał
Szybko podpisałam się i ruszyłam w stronę domu. Podbiegłam szybko do telefonu i wybrałam numer Nialla. Po trzech sygnałach odebrał.
-Niall?
-Tak, Alice?
-Nie uwierzysz, sąd wysłał do mnie pismo, o pozbawienie praw rodzicielskich.
-C-co?
-To, co słyszysz. Louis, chce mnie pozbawić jakichkolwiek praw do Loren! -krzyknęłam.
-Zaraz do ciebie wpadnę.
~~~~~~
Od chwili przeczytania listu byłam mocno zdenerwowana. Niall uspakajał mnie, ale nic nie działało na mnie. W mojej głowie widziałam tylko uśmiechniętą twarz Louisa, gdzie widzi jak odbiera mi Loren. Podły skurwysyn. Jak mogłam go kochać?
-Znalazłem ci adwokata. Podobno jest świetny, więc...
-I pewnie jest strasznie drogi -powiedziałam, chwytając się za głowę.
-Alice, wiesz, że mam dużo pieniędzy...
-Niall, ale to są twoje pieniądze
-Alice, proszę daj sobie pomóc. Jesteś moją przyjaciółką, zawszę ci pomogę -powiedział, przytulając mnie.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham -po tych słowach, wtuliłam się w niego i zaczęłam cicho płakać.
~~~~~~
Dziś minął drugi dzień od otrzymania listu. Niall zamieszkał ze mną. Podtrzymuję mnie na duchu. Wczoraj przyjechała do mnie Perrie. Nie obyło się bez wypłakania w jej ubrania, ale mimo wszystko jej wizyta poprawiła mi humor.
-Alice, idę do sklepu przynieść ci coś? -spytał Niall.
-Nie, dziękuję.
-Wrócę niebawem -pomachał mi i po chwili już go nie było.
Chwyciłam pilot leżący na stoliku, po czym opadłam na łóżko. Zaczęłam przeskakiwać po kanałach, szukając czegoś sensownego.
-Mamuś, mogę oglądać z tobą?
-Oczywiście, chodź tu do mnie -powiedziałam, robiąc jej miejsce obok mnie.
Loren uparła się na oglądanie po raz setny "Alvin i wiewiórki". Spoglądając na telewizor, oplatałam sobie na palec, blond włosy Loren. W trakcie naszego seansu do moich uszu dobiegło As long as you love me.
-Tak? -spytałam, wychodząc z pokoju.
-Witaj, Alice -po drugie stronie połączenia, usłyszałam chrypliwy głos starszej kobiety. Nigdy bym nie mogła zapomnieć tego głosu. Głosu, który usypiał mnie do snu, chwalił oraz dawał kary.
-Mama?
-Tak -odpowiedziała.
-Czemu dzwonisz?
-Nie mogę po prostu zadzwonić do własnego dziecka?
-Trzy lata temu powiedziałaś, że nie masz dziecka -powiedziałam zła.
-Alice, zrozum...
-Nie ma czego rozumieć, wywaliłaś mnie z domu!
-Wiem, to był błąd! -krzyknęła -Przepraszam, wiem, że to jest niewybaczalne. Wiem, że mnie nienawidzisz...
-Nie nienawidzę -odpowiedziałam smutno -że ty zrezygnowałaś z tatą ze mnie, nie znaczy, że ja zrezygnowałam z was -Mamo, jesteś tam?
-Tak, jestem -odpowiedziała cicho.
-Cóż, chyba powinnyśmy kończyć.
-Poczekaj!
-Tak?
-Może, jeśli masz ochotę, wpadniesz jutro na obiad?
-Obiad?
-Tak, obiad. Rozumiem jeśli nie chcesz...
-Nie, wpadnę -nie wierzę, że to powiedziałam.
-Naprawdę?
-No, tak
-Z Loren?
-Inaczej bym nie przyjechała
-Świetnie -powiedziała -W takim razie do jutra.
-Tak, do jutra
~~~~~~~
Wielkimi krokami dochodziła czternasta. Po raz ostatni sprawdzałam drogę do domu mojej siostry, gdzie przebywają moi rodzice. Biegiem weszłam pod prysznic, po czym ubrałam czarną, krótką sukienkę, dobierając do niej srebrny łańcuszek oraz bransoletkę. Zrobiłam lekki makijaż i poszłam ubrać Loren. Po dziesięciu minutach siedziałyśmy już w samochodzie. Zapinając pas, włączyłam GPS'a. Byłam gotowa. Byłam gotowa do zobaczenia mojej rodziny.
Błądząc między uliczkami, w końcu natrafiłam na dom Ellie. Trzeba przyznać, dom był piękny. Wysiadłam z samochodu i wypuściłam Loren. Kątem oka zauważyłam, jak ktoś wygląda w oknie. Nie byłam pewna czy to Ellie. Nie widziałam jej tak długo.
-Chodź -złapałam Loren i zapukałyśmy do drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły, ukazując uśmiechniętą twarz mojego brata.
-Alicja! -krzyknął, zamykając mnie w uścisku.
-Hej, duży bracie -powiedziałam.
-A tu kogo mamy? -wskazał na Loren, która schowała się za mnie.
-Moją piękną córkę
-Cześć, jestem Jeremy -wystawiając rękę w kierunku Loren. Dziewczynka nie pewnie uścisnęła rękę.
-Loren, wybacz, ale jest nieśmiała.
-Ma to po mamie, chodź musisz przywitać się z resztą rodziny. Tak, jupi.
-Patrzcie, kto nas odwiedził -powiedział mój brat, wystawiając mnie i Loren na środek zbiorowiska.
-Alicja! -krzyknęła moja mama. Za chwilę poczułam dwie mocne pary rąk przytulające mnie. Widziałam mojego tatę, który jak zwykle ubrany był w stary garnitur, brakowało mu tylko cylindra i muszki, żeby wyglądać idiotycznie.
-Tęskniłam za tobą, naprawdę -powiedziała moja matka.
-Ja również. Poznaj Loren -przedstawiłam moją córkę.
-No widzę, jaką małą mamy pannicę w rodzinie -powiedziała, przytulając moją córeczkę -Siadajcie do stołu, idę podać obiad.
Skinęłam głową, ale zamiast iść w stronę stołu, poszłam w stronę taty jeżeli mogę go tak nazwać.
-Tato?
W odpowiedzi dostałam mruknięcie.
-Rozumiem, nie chcesz mnie tu -powiedziałam, prawie płacząc.
-A czego oczekujesz, że będzie jak dawniej? To ci powiem nie będzie. Nie wiem, na co Caroline cię tu zaprosiła. Powiedziałem ci trzy lata temu, że ja córki o imieniu Alicja nie mam! -upust emocją? Oczywiście, że tak. Ciężkie łzy wypłynęły na powierzchnie. Obraz całkowicie mi się zamazał.
-Czego ryczysz? Nadal jesteś tą zaryczaną Alicją. W każdym razie...
-Starczy! -przerwała moja siostra.
-Przepraszam -powiedziałam, po czym wybiegłam na dwór, do lasu. Biegnąc między drzewami, potykając się, usiadłam na głazie postawionym przy jeziorku. Z tego wszystkiego zapomniałam o Loren, ale widziałam jak szła z moją mamą, czyli jest bezpieczna. Wytarłam ręką, gorzką łzę, która spływała po moim prawym policzku. Fakt teraz byłam zasmarkana, a nie miałam ze sobą żadnych chusteczek. Ściągnęłam swoje czarne szpilki i położyłam nogi na głazie. Łzy nadal stały na baczność w kącikach moich oczu. Siedziałam tu może z parę minut, po czym usłyszałam odgłosy za mną. Zerwałam się zbyt szybko, że z tego wszystkiego spadłam lądując twarzą na ziemi.
-Alicja?
-Ellie? Co ty tu robisz?
-Nie widzisz? Szukam cię i znalazłam. Daj rękę -powiedziała. Niepewnie wyciągnęłam w jej stronę moją dłoń, która szybko została pociągnięta w stronę brunetki.
-Chodź, musisz wrócić.
-Nie ma mowy!
-Alice, nie zachowuj się jak dziecko. Musisz wrócić. Mama i pozostali martwią się o ciebie.
-Pozostali?
-Przyjechała ciocia, bardzo chciała cię zobaczyć.
-Oh, w porządku.
Po pięciu minutach znów stałam na znanej mi posesji. W szybkie samochodu widziałam, że wyglądam okropnie.
-Idź na górę do łazienki i się wykąp. W pokoju na lewo zostawię ci ubrania.
-Dziękuję, Ellie.
-Do usług, siostro -uśmiechnęła się do mnie.
Odświeżona poszłam do pokoju, który wskazała mi Ellie. Po wyglądzie mogę stwierdzić, że należał do niej. Fioletowe ściany i białe meble -zdecydowanie jej pokój. Na łóżku leżały ubrania, które zapewne miałam ubrać. Czarne, krótkie spodenki i różowa, koronkowa bluzka. Szybko ubrałam zestaw przygotowany przez moją siostrę i zeszłam na dół. Wszyscy już jedli.
-Ali! -krzyknęła ciocia.
Obiad przeminął o dziwo w miłej atmosferze. Loren bawiła się z psem, który należał do mojego brata i nazywał się "Spontan". Dziewczynka od razu przeżywała, że nie wzięłyśmy naszego pieska, ponieważ chciała, żeby Spontan wziął ślub z naszym. Tak, pomysły mojej Loren.
-Zostaniesz na noc? -spytał mnie brat.
-Nie, muszę wracać.
-Musisz czy chcesz?
-Muszę, nie chce zwalać na moich przyjaciół moich obowiązków.
-Rozumiem, ale może wpadniesz jeszcze?
-Mieszkasz z Ellie?
-Tak, znalazłem tu pracę jako kierownik marketingu.
-Gratuluję
-Dziękuję
-Mamo, musimy już wracać -spytała mnie blondynka, ciągnąc za rękę.
-Tak, już pora na nas
Usłyszałam głośne westchnięcie z jej strony, powodując głośny śmiech u mojego brata.
-Alicja, to ty wracasz? Myślałam, że zostaniesz, choć na noc -powiedziała smutno moja siostra.
-Wybaczcie, ale naprawdę muszę
-Rozumiem, ale obiecaj mi, że przyjedziesz do mnie z Loren -puściła oczko małej.
-Oczywiście, siostrzyczko -powiedziałam, przytulając ją.
-To do następnego -powiedział Jeremy.
-Tak, do następnego -posłałam rodzeństwu szeroki uśmiech, po czym zapięłam Loren w foteliku i ruszyłyśmy w stronę domu.
-Alicja, to ty wracasz? Myślałam, że zostaniesz, choć na noc -powiedziała smutno moja siostra.
-Wybaczcie, ale naprawdę muszę
-Rozumiem, ale obiecaj mi, że przyjedziesz do mnie z Loren -puściła oczko małej.
-Oczywiście, siostrzyczko -powiedziałam, przytulając ją.
-To do następnego -powiedział Jeremy.
-Tak, do następnego -posłałam rodzeństwu szeroki uśmiech, po czym zapięłam Loren w foteliku i ruszyłyśmy w stronę domu.
Od Autorki: Właściwie rozdział miał się pojawić w połowie sierpnia. Znudziłam się czekaniem, bo chcę już zacząć pisać 2 część, a 1 już skończyłam.
Powiem szczerze ze od kilku dni ciale zagladalam czy jest rozdzial i ciesze sie ze juz jest, oczywiscie jest super :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i duzo weny :*
boski nie moge doczekać się nn ;P
OdpowiedzUsuńLou ty draniu.!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale w mojej głowie narodziła się wizja że Alicja wyjdzie za mąż za któregoś ze swoich przyjaciół żeby zachować Lorein wtedy Lou zrozumie że ją kocha i będzie chciał wszystko naprawić...
Rozdział świetny ;)
Czekam na next!
Świetny Ci wyszedł :)
OdpowiedzUsuńW końcu następny rozdział nie mogłam się doczekać :) Rozdział jak zwykle świetny i jak każdy facet Lou to świnia obudził się po tylu latach "kochany tatuś". Czekam z niecierpliwością na następny życzę weny.
OdpowiedzUsuńNieziemski rozdział. Jestem ciekawa jak potoczy się druga część opowiadania <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie umiem się doczekać następnego<3
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęła czytać i właśnie skończyłam . Świetny rozdział ! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńSuper. ;D
OdpowiedzUsuńJEJKU KOCHANY! Jak ja się naczekałam na ten rozdział :D
OdpowiedzUsuńZ Louis'a jest palant nad palanty debilem poganiającym. (Nie wiem, czy będziesz wiedziała o co chodzi, ale to mój mózg wymyślił). Zabiłabym go własną ręką. (A siły to ja mam dużo)
Pozdrawiam
Marzena :*
Ps. Może wejdziesz
anita-jenifer-story-1d.blogspot.com
Boski Rpozdział
OdpowiedzUsuńCoo? ;o On nie może odebrać jej praw! Boski rozdział ♥
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział. Ciekawa jestem czy Louis na prawdę chce zabrać Loren.
OdpowiedzUsuńMatko wiesz ile ja się naczekałam? Dzień w dzień. Rozdział oczywiście świetny. Ah nie moge się doczekać następnego. Wciąga naprawde. Tylko prosze nie karz nas tak dłgim czekaniem! Ps Loui to debil. XD
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że Alicja będzie chodziła z Niall'em...
OdpowiedzUsuńLouis ty debilu! Nie możesz zabrać Alicji dzieci! Sam jesteś jak dziecko więc jak sobie poradzisz?
Super rozdział. Twój blog uzależnia.
Czekam na nexta i mam nadzieję, że nie trzeba będzie tak długo czekać :)