10 komentarzy =nowy rozdział
Spacerowałam wzdłuż plaży, obserwując zachód słońca. Minął miesiąc od mojej przykrej rozmowy z Louisem. Skurwysyn dotrzymał obietnicy i poszedł do sądu o pozbawienie mnie praw do dziecka. Mój adwokat uważa, że nie mam się czym przejmować, bo z pewnością wygram tą rozprawę, która następuje jutro. Mój blond przyjaciel, obwinia się za tą całą rozprawę. Obwinia się, że wymyślił pomysł, żeby Loren zamieszkała u Louisa. Ja uważam, inaczej. Cieszę się, że poznałam "prawdziwego" Louisa. Gdyby nie ten "plan" nadal bym się obwiniała, że to moja wina, że odeszłam, że Loren nie ma ojca. Chciałabym, chciałabym i to bardzo, żeby miała tatę, na co dzień, w domu. Widziałam w jej oczach smutek, gdy inne dzieci z jej klasy, biegną do swoich ojców, którzy unoszą je w powietrzu i przytulają. Niesamowity widok, nieprawdaż? Przystanęłam. Spojrzałam w przestrzeń. Chłodny wiatr zawiał z prawej strony, przez co otuliłam się rękami. Woda zderzyła się z moimi stopami, powodując, że podskoczyłam z powodu zimnej cieczy.-Alice, chodź do domu -usłyszałam za sobą, cichy szept. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam zmartwioną twarz Niallera. Blondasek strasznie martwił się o mnie. Nie pozwalał wykonywać mi najmniejszych czynności w ciągu miesiąca. Mieć taką osobę w życiu to dar.
-Jak mnie tu znalazłeś? -spytałam, ochrypniętym głosem.
-Nie znam cię od dziś i wiem, że uwielbiasz plaże
-No tak -powiedziałam, uśmiechając się.
-Chodź -chłopak, pociągnął mnie do jego torsu i otulił ramionami. -Wiem, że się zamartwiasz jutrzejszą rozprawą, ale naprawdę będzie dobrze, Alice.
-Nawet nie wiesz, jakie mam szczęście mając, ciebie -powiedziałam, całując go w policzek.
-A jakie ja mam, mając ciebie -wyszczerzył się -Ale teraz wróćmy do domu, bo nie wiem czy Nathan wytrzyma robienie makijażu przez Loren -zaśmiał się.
~~~
Cyfrowy zegarek, stojący na stoliku nocnym wskazuje drugą w nocy. Jestem zdesperowaną matką, która nie może przymknąć oka. Leżę i przeklinam siebie za to, że byłam na tyle głupia, aby związać się z facetem o imieniu Louis. Zaoszczędziłabym sobie tych posranych problemów, ale co fakt, nie miałabym wówczas wspaniałej córki. Przewróciłam się na drugi bok z myślą, że usnę. Jednakże w niczym to nie pomogło. Leniwie podniosłam się z łóżka i pomaszerowałam do kuchni zahaczając o kant stołu w salonie. Weszłam do kuchni, nie zadając sobie nawet trudu, żeby zaświecić światło, wyciągnęłam karton soku pomarańczowego, który zaraz nalałam do szklanki.
-Buu! -ktoś złapał mnie od tyłu, powodując, że podskoczyłam.
-Niall, ty debilu! -krzyknęłam na sprawcę, który zaczął się głośno śmiać.
-Kocham mieszkać z tobą -powiedział, między śmiechem.
-Cieszę się -powiedziałam z sarkazmem.
-Tak w ogóle, czemu nie śpisz? -spytał.
-Nie mogę, choć cały czas próbuje. A ty?
-Zgłodniałem?
-Czemu mnie to nie dziwi? -posłałam mu szeroki uśmiech, ukazujący rządek moich zębów -Dobra, idę spróbować zasnąć, Dobranoc. Idąc do mojego pokoju, zajrzałam do Loren, która słodko spała. Przymknęłam drzwi do jej pokoju, po czym skierowałam się do łóżka. Ułożyłam się w wygodnej pozycji, zamykając powieki i czekając na błogi sen...
trzecia osoba
Spaceruję po łące, otoczona polnymi kwiatami, a w szczególności makami. Słońce rzuca swoje promienie słoneczne prosto we mnie. Spoglądam w bezchmurne niebo, przysłaniając ręką oczy. Za sobą słyszę męskie wołanie. Odwracam się na pięcie i widzę wysokiego chłopaka z brązową, postawioną do góry grzywką. Nasze oczy się spotykają. Widzę jak uśmiech wkrada się na jego twarz. Odwzajemniam to. Brunet biegnie w moją stronę. Czuję to. Czuję, że zaraz mnie podniesie i zakręci wokół własnej osi. To nie następuję. Przebiega obok mnie. Szybko odwracam się i patrzę na chłopaka. Zatrzymuję się przed dwoma dziewczynami. Podchodzę bliżej, żeby zobaczyć kim są. Gdy jestem centralnie przed nimi, moje usta otwierają się. Widzę siebie i Eleanor.
-Chodź, Louis. Może być szczęśliwi, założyć rodzinę, kochającą się rodzinę -namawia Eleanor.
-Louis, nie zostawiaj mnie. Mamy dziecko, możemy funkcjonować jak normalna rodzina, damy Loren, kochającą rodzinę, chodź -moje odzwierciedlenie, wyciąga rękę w kierunku Louisa.
-Louis, nie słuchaj jej, chcę cie tylko, żebyś nie odebrał jej dziecka. Ona kłamię. Chodź ze mną.
Widzę jak Louis się zastanawia. Marszczy nos i kręci głową. Podnosi głowę i przemierza wzrokiem to mnie, to Eleanor. W końcu wybiera. Staje między nimi. Obie dziewczyny wyciągają ręce i mówią "Chodź". Ostatni raz patrzy na mnie i wybiera Eleanor, która rzuca mu się na szyję. Moje odzwierciedlenie urania łzy. Po chwili, Louis z Eleanor odchodzą, a ona zostaje sama i płaczę. Zamierzam do niej podejść, dotknąć jej. I tak czynię. Dotykając jej lewej ręki, widzę jasne światło, które oślepia mnie. Świat, który otaczał mnie zaczyna wirować. Wszystko się kręci jak na karuzeli. Czuję mdłości i upadam. Pomału otwieram oczy. Podnoszę się na łokciu. Siadam po turecku i rozglądam się. Jestem w sądzie? Widzę jak sędzia patrzy na mnie z pogardą, a Louis z Eleanor się śmieją. Wstaje i otrzepuję się z kurzu.
-Alicjo Black, zostajesz pozbawiona praw do pełnego sprawowania opieki nad Loren Tomlinson. Opiekę nad nią przejmuję jej ojciec, który od teraz zostaje jej prawowitym opiekunem. Koniec rozprawy. Krzyczę jak Eleanor ciągnie z Louisem moją Loren. Ochrona mnie wyprowadza i rzuca na ziemię. Nadal płaczę i krzyczę. Przechodni patrząc na mnie z nieufnym wzrokiem. Otulam się ramionami i kołyszę w lewo i prawą, cicho płacząc. Czuję jak coś mną potrząsa, nic jednak nie jest obok mnie. Jestem sama. Zaczynam stawać i uciekać. Ludzie rozmazują mi się, tracę ostrość i upadam ponownie.
-Alice -potrząsnął ktoś mną -Alice!
Szybko podniosłam wzrok i zobaczyłam mojego blond przyjaciela. Praktycznie wskoczyłam na niego i mocno się w niego wtuliłam.
-Ej, co się stało? -spytał.
-Śniło mi się, że Louis z Eleanor zabierają mi, Loren. Sąd pozbawił mnie praw do niej i na dodatek... -rozpłakałam się. Wiem, że to tylko sen, ale był tak bardzo realistyczny.
-Alice, będzie dobrze. Zapewniam cię od początku i tak będzie. Nie przejmuj się tym snem -gładził mnie po plecach.
-Dziękuję -powiedziałam słabo.
-Podziękujesz mi jak zobaczysz, Louisa, który zostanie z niczym. A teraz ubieraj się, bo za półtorej godziny mamy rozprawę. Idę zrobić śniadanie, więc czekam na dole.
Nie tracąc czasu, skierowałam się prosto do szafy. Wyciągnęłam moją nową czarną sukienkę, którą znalazła Perrie. Do niej wybrałam buty na niewielkim obcasie i biżuterie. Zrobiłam lekkie kreski i popsikałam się moimi ulubionymi perfumami od Chanel. Gotowa zeszłam na dół, gdzie znalazłam Nialla, Loren i Perrie, która obiecała mi, że będzie ze mną na tej rozprawie. Można powiedzieć, że znów się przyjaźnimy. Może, daleko nam od tej przyjaźni, co kiedyś, ale jesteśmy na dobrej drodze.
-Hej, jak się czujesz? -spytała Pezz, podając mi talerz tostów.
-Jak mam być szczera, to bardzo źle. Czuje się tak wyczerpana, cała ta sprawa z Louisem mnie przerasta.
-To zrozumiałe, gdyby Zayn mi coś takiego zrobił, to bym go chyba wykastrowała. W sumie, nadal mu nie wybaczyłam tego, że wybaczył Louisowi. Liam jest tylko najmądrzejszy. Uważa, że Louis w ogóle nie powinien mieć żadnych praw do Loren.
-Zayn, wybaczył Louisowi?
-Tak, gdzieś tak z dwa dni temu
-Ej, musimy się już zbierać -naszą rozmowę przerwał Niall.
~~~~~
Dotarliśmy na rozprawę w samą porę, ale nigdzie nie widziałam Louisa. Może sobie odpuścił? Nie, wątpię. Szłam z Niallem za moim adwokatem, który zatrzymał się przy sali numer dwa. Stojąc pod drzwiami i czekając, aż nas zawołają czułam się coraz bardziej zdenerwowana. Niall, przytulił mnie. Wtuliłam się mocniej w niego, ale kątem oka zauważyłam jak idzie Louis, Harry i adwokat. Harry nawet na mnie nie spojrzał, a Louis posłał mi zwycięski uśmiech. Proszę wejść na salę -usłyszałam, po czym poszłam za wszystkimi, czekając na mój koniec.
~~~~~~
Po godzinnej rozprawię pierwszą osobą jaka wyszła był Louis. Wypadł z sali wściekły. Za, nim pobiegł jego adwokat, który szeptał mu coś na ucho, spoglądając na Alice, która wychodziła z wielkim uśmiechem z sali. Wygrała tą rozprawę. Była prze szczęśliwa, gdy dowiedziała się, że Loren zostaje z nią. Niall podniósł ją w powietrzu i zakręcił wokół własnej osi, mało co się nie przewracając. Stojąc już na własnych stopach, poszła podziękować adwokatowi, z którym uścisnęła dłoń. Louis patrzył ze smutkiem na nią. Kochał ją. Złościło go, gdy widział ją w towarzystwie Nialla. Chciał być na niego miejscu. Chciał podejść i przeprosić, za swoją bipolarność, przez którą Alice musiała przeżywać koszmar. Spojrzał ostatni raz na uśmiechniętą Alicję i wyszedł z urzędu, kierując się prosto do domu. Otwierając drzwi samochodu, usłyszał głośne krzyki "Tatuś". Odwrócił się i ujrzał biegnącą w jego stronę Loren. Perrie biegła za nią wołając, żeby uważała. Dziewczynka jednak chciała być jak najszybciej przy tacie. Louis przykucnął i poczuł jak małe rączki otaczają jego szyję.
-Tęskniłem za tobą -powiedział jej na ucho.
-Ja za tobą też -pocałował ją w czoło i podniósł się razem z nią, widząc jak Alice idzie w jego kierunku.
-Mamo, tata pojedzie z nami do domu?
-Loren, nie uważam, że to...
-Nie, w porządku. W końcu, masz prawo do widywania się z nią
-Tatuś, pokaże ci moje zabawki -mówiła entuzjastycznie Loren.
-No to, zbierajcie się i jedziemy -powiedział Niall.
Wszyscy pojechali do domu. Atmosfera była o dziwo przyjemna. Wszyscy rozmawiali ze sobą, nawet Alice z Louisem wymienili kilka zdań. Loren, dotrzymała obietnicy i pokazała Louisowi swoją kolekcję zabawek. Wszyscy pozostali siedzieli w salonie, delektując się smakiem kupionego przez Nialla tortu czekoladowego. Perrie, postanowiła wybaczyć Louisowi, który przeprosił ją za niemiłe słowa wypowiedziane przez niego do blondynki. Alicja, podeszła do okna i popatrzyła w gwiazdy. Jednak życie może być piękne.
Od Autorki: Jest to przedostatni rozdział. Trochę popsułam ten koniec, ale chciałam napisać bardziej podsumowanie tego. Wiem, że część pierwsza miała składać się z co najmniej 20, ale po co pisać na siłę? Zrobiłam nowy szablon tak na pożegnanie.
Od Autorki: Jest to przedostatni rozdział. Trochę popsułam ten koniec, ale chciałam napisać bardziej podsumowanie tego. Wiem, że część pierwsza miała składać się z co najmniej 20, ale po co pisać na siłę? Zrobiłam nowy szablon tak na pożegnanie.
OdpowiedzUsuńGenialny !
Czekam na nn.
Pseplasam za spam =-)♥
http://livenothingisspeciallysuitable.blogspot.com/
(O co chodzi )
Chanel w wieku 13 lat zachorowała na białaczkę . Po 3 latach wygrała , a po 2 latach odrosły jej włosy .
Jej życie wróciło do normy no prawie nie potrafi przełamać się i zacząć tańczyć . Pewnego dnia zasłabnie czy nastąpią jakieś komplikację ?
Zayn /Harry
Ale ja chce żeby oni byli razemmm<3<3 szkoda że jeszcze tylko jeden rozdział<3
OdpowiedzUsuńSzkoda że jeszcze tylko jeden rozdział:-(:-) fajny rozdział<3<3
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Loren zostanie u Alice :) Louis jeszcze kocha Alice skoro zazdrościł Niallowi i chciałby być na jego miejscu :) Swietny szablon! :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny , ale szkoda , że przedostatni :c Czekam na kolejny :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog. Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg. ;3
OdpowiedzUsuń@zayanek
Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;) <3
OdpowiedzUsuńZnaczy że to będzie koniec opowiadania? Ale jak potoczy się sprawa z tym gangiem Louisa? Rozdział jak zawsze świetny wiedziałam że Alicja wygra tą rozprawę. I może kto wie pogodzi się z Lou. Oby fajnie razem wyglądają. Choć Niall też do niej pasuje :) Mam nadzieję że będzie druga część tego powiadania i życzę weny.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;) Szkoda że to już koniec ale mam nadzieję że zakończy się wszystko dobrze... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial, juz sie nie moge doczekac jak to sie skonczy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!! Szkoda że przed ostatni♥
OdpowiedzUsuńDobrze że Alice ma Nialla co ona by bez niego zrobiła ?! Louis nadal ją kocha awww !!! Może uda im się odbudować stare uczucie nigdy nic nie wiedomo <3 Czekam na ostatni rozdział mam nadzieję zakończony happy endem ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetnie napisany, moim zdaniem najlepiej ze wszystkich (oczywiście bez obrazy dla pozostałych), tak powinnaś pisać ;)
OdpowiedzUsuńCo by tu napisać? Może zaczne od tego że bardo się ciesze że Alice wygrała rozprawe. Ciekawa jestem drugiej czesci.bardzo.Nie wiem co pisać. ;__; Nie moge się doczekać. Bardzo lubie twojego bloga. Świetny jest.
OdpowiedzUsuńŻycze weny i czekam nn. ;)
Szkoda, że przedostatni. Świetne opowiadanie :D.
OdpowiedzUsuńWow, super mam nadzieję że Alice i Lou się pogodzą:D
OdpowiedzUsuńNo to zacznę od początku.
OdpowiedzUsuńNa to opowiadanie natknęłam się już bardzo dawno. Przeczytałam chyba prolog i pierwszy rozdział i niestety zapomniałam o nim. Dzięki temu, że zrobiłaś cudowny szablon na mojego bloga postanowiłam tu zajrzeć i od razu wyczułam coś znajomego :) Okropnie się cieszę, że udało mi się odnaleźć to opowiadanie. Strasznie mi się podoba :) Przez chwilę bałam się, że sąd odbierze małą Alice. Wtedy to by dopiero było! Mam nadzieję, że jakoś się wszystko ułoży i oni jednak będą razem. Choć wcześniej Louis zachowywał się jak dupek, to teraz jest mi go trochę szkoda.
Strasznie nie mogę doczekać się nowego rozdziału i tego co będzie się działo w 2 części :D
Pozdrawiam
this-is-not-i.blogspot.com